Jan Jasicki (ur. 21 VI 1929, Bydgoszcz)
Uczeń tajnych kompletów, pracownik Bata Schuh- und Leder Werke w Radomiu, po wojnie pracownik Biura Projektów Górniczych, żeglarz, narciarz, fotografik, społecznik, dziennikarz.
Syn Józefa, absolwenta UJ, pracownika Monopolu Tytoniowego i Janiny z d. Piątek, nauczycielki, sanitariuszki AK ps. Stara, działaczki społecznej.
Jasiccy pochodzili z Krakowa, ale przed urodzinami Jana jego ojciec Józef Jasicki otrzymał pracę w Państwowej Fabryce Cygar w Bydgoszczy. Tam Jan spędził pierwsze lata swojego życia. Z roczną przerwą, kiedy wraz z mamą zamieszkał w Kościelisku w domu Karpiela Bułeczki. Uczęszczał tu do szkoły i nauczył się jeździć na nartach, które stały się jedną z jego życiowych pasji.
W maju 1939 r. Jasiccy, wraz ewakuowaną Fabryką Cygar, przeprowadzili się do Łodzi. Tam zastał ich wybuch wojny. Początkowo Łódź została wcielona do Generalnego Gubernatorstwa, jednak w wyniku podjętych przez mniejszość niemiecką starań 9 listopada ogłoszono włączenie miasta do III Rzeszy w ramach tzw. Kraju Warty (Wartheland).
Trzypokojowe mieszkanie Jasickich, usytuowane blisko dworca Łódź Kaliska, stało się schronieniem dla ofiar niemieckich ataków na pociągi osobowe. Jan obserwował mamę, jak pomagała uchodźcom, dzielił się z nimi żywnością. Na wypadek wysiedlenia, za namową mamy, przygotował sobie pakunek z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Na początku 1940 r., ojciec Jana stracił pracę. Niemcy wyrzucili rodzinę z mieszkania. 12 maja 1940 r. po otrzymaniu pozwolenia wyjechali do Krakowa. Zamieszkali w domu należącym do Piotra i Józefy Jasickich, dziadków Jana. Zajęli mały pokój na strychu. Przy ul. Zarzecze 28 mieszkali już: dwie siostry mamy Jana, w tym jedna z mężem i synem. Matka Jana Janina znała język niemiecki, zdobyła fałszywą kartę pracy firmy Landwirtschaftcentral Stelle in Krakow, skupującej zioła. Mogła się swobodniej poruszać po mieście i wyjeżdżać poza Kraków. Jan pomagał matce szyć torby z dermy, którymi handlowała. Pod koniec 1940 r. ojciec Jana zatrudnił się jako krupier w kasynie w Warszawie.
Jan uczęszczał do polskiej publicznej szkoły powszechnej przy ul. Kazimierza Wielkiego, następnie przy ul. Mazowieckiej. Uczył się też grać na fortepianie na prywatnych lekcjach. W 1942 r. rozpoczął naukę na tajnych kompletach, gdzie ukończył I klasę gimnazjalną. Był świadkiem aresztowanie ojca. Jan martwił się o niego i mamę, która jeździła do więzienia w Warszawie (na Mokotowie) z łapówkami, aby Józef nie trafił do obozu. Na początku 1943 r. Józef Jasicki został zwolniony z więzienia. W marcu 1943 r., w obawie przed wywiezieniem na roboty do III Rzeszy, Jan razem z ojcem wyjechał od pracy w Bata Schuh- und Leder Werke do Radomia. Praca dla 14-letniego Jana była ciężka, początkowo pracował przy taśmie produkcyjnej, następnie w spedycji.
Janina Jasicka, po wyjeździe syna i męża, zatrudniła się jako pielęgniarka lekarza Józefa Sojki w Ubezpieczalni Społecznej. Tego typu praca była dobrym kamuflażem do działalności konspiracyjnej. Janina została sanitariuszką ps. Stara w zgrupowaniu „Żelbet ”AK. Współpracowała też z oddziałem partyzanckim „Harnaś”, m.in. podczas akcji przenoszenia broni na ul. Mikołajską dla oddziału. W lipcu 1944 r. Jan z ojcem wrócił do Krakowa i szczęśliwie doczekał końca wojny. – BŁ
Jan Jasicki wspomina: „skończyła się wojna, zacząłem naukę w gimnazjum Sobieskiego, potem w Liceum o.o. Pijarów. Zaraz po wojnie w 1946 r. będąc w Żeglarskiej Drużynie Harcerskiej, spłynęliśmy trzema kajakami we trójkę Wisłą do Gdańska. W następnych latach pływałem z kolegami po jeziorze Rożnowskim wspólnie zrobioną żaglówką. To było spełnienie moich marzeń z czasów okupacji. Po zdaniu matury zacząłem studia na AGH, które ukończyłem w 1955 r. ze stopniem mgr inż. mechanizacji górnictwa i hutnictwa. Od 1946 r. mieszkaliśmy w fabryce papierosów na ul. Dolnych Młynów 10 do momentu, kiedy mama dostała w 1955 r. mieszkanie przy ul. Rydla. W tym samym roku wziąłem ślub cywilny z Ireną z d. Niewińską i zacząłem pracę w Biurze Projektów Górniczych przy ul. Lubicz 25, a żona w Biurze Projektów Kolejowych. Po ślubie kościelnym w lutym 1956 r. zamieszkałem w mieszkaniu teściów przy ul. Warszawskiej 14/4 na I piętrze. Jeszcze jako kawaler wakacje w zimie spędzałem w Zakopanem na nartach, byłem instruktorem narciarskim, a w lecie pływałem po jeziorze Rożnowskim, na nowej żaglówce zrobionej przeze mnie i moich kolegów. Od 1957 r. pływaliśmy po jeziorach mazurskich na Turystkach zrobionych przez nas w ogrodzie u kolegi (4 sztuki). W biurze przepracowałem 35 lat i w wieku 60 lat przeszedłem na emeryturę. Lubiłem projektowanie, miałem dobre kontakty w kopalniach, z przyjemnością przychodziłem do pracy. Za swoją pracę dostałem Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi oraz stopień dyrektora górniczego pierwszego stopnia. W 1960 r. urodził się syn Marek. W 1980 r. kupiłem działkę (12 ar) w Kryspinowie, gdzie spędzaliśmy wolne od pracy dni. Koniec pracy zbiegł się z końcem PRL i wielkimi zmianami ekonomicznymi. Nie było już zapotrzebowania na olbrzymie biura projektów. Solidarność i zmiany ustroju umożliwiły mi działalność społeczną, do której pasję odziedziczyłem po mojej mamie [Janinie]. Praca w Komitecie Obywatelskim m. Krakowa, przygotowania do wyborów samorządowych oraz do sejmu i senatu pochłaniały mnie i żonie cały wolny czas. Po uchwaleniu przez Radę Miasta Krakowa utworzenia 18 dzielnic pomocniczych w Krakowie, w pierwszych wyborach do rad dzielnic w 1991 r. zostałem wybrany jako radny Dzielnicy I Stare Miasto i zostałem zastępcą przewodniczącego Rady. W 2. i 3. kadencji dalej działałem w Radzie na tym stanowisku. Zajmowałem się też wydawaną przez Radę Dzielnicy lokalną gazetką, przez 5 lat byłem redaktorem, pisałem artykuły, robiłem wywiady z ciekawymi mieszkańcami Krakowa, robiłem zdjęcia z lokalnych uroczystości. Równolegle w tym czasie byłem przewodniczącym Rady Parafialnej przy kościele św. Floriana i uwieczniałem życie parafii na zdjęciach, które zostały wykorzystane w licznych wydawnictwach poświęconych kościołowi św. Floriana. Rok 1985 r. przyniósł nowe zmiany. Syn wyjechał do Berlina, zmarła teściowa, mieszkanie było za duże, więc zamieniłem je na mniejsze na III piętrze. W 1995 r. w Berlinie urodziły się wnuki – dwóch chłopców. Od tego czasu aż do śmierci żony w 2006 r. opiekowaliśmy się nimi w miarę naszych możliwości. W 2015 r. opuściłem mieszkanie przy ul. Warszawskiej i zamieszkałem w Domu Pomocy Społecznej im. L.A. Helclów w Krakowie. Staram się dalej być użytecznym dla innych ludzi. Byłem inicjatorem powstania Towarzystwa Wspierania Domu Helclów, którego byłem prezesem. Działam w Krakowskim Klubie Fotograficznym oraz w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Ostatnio zostałem honorowym członkiem Kolejowego Towarzystwa Kultury. Czy moje życie przypadło w ciekawych czasach? Chyba tak. Jeżeli prawie co roku chodziłem do innej szkoły, nie z powodu nauki i zachowania, ale tak los sprawił, a mieszkania, w których mieszkałem powyżej roku zmieniałem 12 razy oraz przeżyłem II wojnę światową, to można stwierdzić, że tak”.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Jana Jasickiego