Janina (Yanina, Halina, Nina) Ecker z d. Leiman (Leimann), (5 IX 1932, Kraków), córka Sary z d. Tempelhof i Dawida (Dolka). Jako dziecko zmuszona do samodzielnego ukrywania się na aryjskich papierach. Po wojnie księgowa w narodowych liniach lotniczych Izraela.

Rodzina Leimanów mieszkała przy ulicy Grzegórzeckiej w Krakowie, skąd blisko było na ulicę Dietla, gdzie Dawid Leiman prowadził sklep z biżuterią. Oprócz sklepu, ojciec Janiny miał także kamienicę przy Al. Słowackiego, w której wynajmował mieszkania.

Sara i Dawin Leimanowie działali w ruchu syjonistycznym, choć byli zasymilowani, w domu mówiło się po polsku, a Dawid chodził do synagogi tylko w święta. Jednak w 1934 r. podczas pobytu w Palestynie, kupił parcelę z myślą o tym, że kiedyś tam wyemigrują.

Janina miała dwóch starszych braci. Kilka dni po wybuchu wojny ojciec, z najstarszym synem Ryśkiem, wyjechał na Wschód, żeby przyłączyć się do Wojska Polskiego. Janina natomiast, jej drugi brat Aleksander i ich matka, Sara, zostali w Krakowie. Rodzinna firma Leimanów wkrótce przeszła pod zarząd niemiecki, a mieszkanie zajęła prostytutka Volksdeutschka z dzieckiem, zostawiając rodzinie zaledwie jeden pokój i zmuszając Sarę Leiman do pracy w charakterze służącej. Korzystając z nieobecności lokatorki, Sara wraz z dziećmi przeprowadziła się potajemnie do mieszkania swojej siostry Rosy Grun, na ulicę Paulińską, a żeby utrzymać rodzinę zaczęła wyprzedawać swoje rzeczy z mieszkania.

Do grudnia 1939 r., zanim Niemcy zakazali nauki żydowskim dzieciom, Janina uczęszczała do pierwszej klasy Gimnazjum Hebrajskiego. Potem dziewczynce i jej dwóm kuzynkom udzielała lekcji wynajęta studentka.

Dawid Leiman jeszcze ze Lwowa napisał do rodziny, że w czerwcu 1940 r. obaj z Ryśkiem zostali aresztowani.

Jako, że Sara nie miała pracy, nie dostała pozwolenia na pozostanie w Krakowie. W tej sytuacji pod koniec 1940 r. przeprowadziła się wraz z dziećmi do Gdowa, około 30 km na południe od Krakowa. 1 VIII 1942 r. decyzją okupanta wszyscy Żydzi z miasteczek okręgu wielickiego: Niepołomic, Dobczyc, Bieżanowa, Gdowa, i innych zostali przesiedleni do Wieliczki.

Sara Leiman z dziećmi trafiła do mieszkania, w którym zajmowała jeden pokój razem z czterema obcymi rodzinami. Poprosiła wtedy córkę gospodarzy z Gdowa, Kazkę Gomółkę, żeby przewiozła Janinę do Krakowa. Dziewczynką miała się zaopiekować niejaka pani Maus, ale mimo wcześniejszych obietnic, ostatecznie odmówiła. Sara jednak nie przestała szukać pomocy dla córki. Wysłała telegram do państwa Latawców, którzy jako pierwsi wynajęli od Leimanów mieszkanie w Al. Słowackiego.

Józefa i Tadeusz Latawcowie przyjechali do Wieliczki 27 VIII 1942 r., z zamiarem wzięcia od Sary zdjęć i pamiątek rodzinnych na przechowanie. Nie przypuszczali, że będą poproszeni o to, żeby zabrać ze sobą także 10-letnią wówczas córkę Leimanów. Tego dnia wszystkich Żydów zgromadzono na Rynku w Wieliczce skąd zostali przeprowadzeni na tzw. Łąki Bogucickie znajdujące się w sąsiedztwie stacji Wieliczka (dzisiaj Wieliczka Park). Stamtąd z kolei, po wielogodzinnym oczekiwaniu, ruszyli do pociągów, które – o czym nie wiedzieli – miały ich wywieźć do obozów pracy przymusowej lub obozów koncentracyjnych. Sara, mimo panującej wokół zawieruchy, wypatrzyła w tłumie Latawców i oddała im Janinę mówiąc „ochrońcie moje dziecko, ona będzie dla was pocieszeniem”. Bezdzietne małżeństwo było zaskoczone sytuacją. Zabrali jednak dziewczynkę do swojego jednopokojowego mieszkania przy ul. Zyblikiewicza (poprzednie zajęli Niemcy) i przedstawili ją sublokatorom, a także sąsiadom, jako swoją siostrzenicę, której matka zmarła, a ojciec przebywa w obozie jenieckim.

Początki dla obu stron były bardzo trudne, tym bardziej, że Janina słyszała wszystkie nocne rozmowy, przerażonych sytuacją opiekunów.

Po tygodniu przyszła wiadomość od Sary Leiman z obozu pracy przymusowej w Płaszowie (AL Płaszów). Latawcowie postanowili oddać dziecko matce, ale podczas spotkania w obozie, Sara wybłagała Tadeusza Latawca o dodatkowy, dwutygodniowy okres próbny dla swojej córki, ją zaś o to, żeby była posłuszna ludziom, którzy mogą ocalić jej życie.

Wzajemne relacje dziewczynki i jej opiekunów powoli ulegały zmianie. Z czasem Latawcowie pokochali córkę Dawida i Sary, którą nazywali Niną. Józefa była pielęgniarką, Tadeusz pracował na poczcie, działał też w podziemiu, był żołnierzem AK. Doszedł do wniosku, że skoro w domu ma broń, równie dobrze może przechowywać żydowskie dziecko. Przez półtora roku, w każdy piątek, odwiedzał Sarę przy płocie obozowym. Pewnego dnia, na jego prośbę Sara podpisała oświadczenie, że na wypadek śmierci jej i jej męża, zgadza się na adopcję córki.

Przed świętami Wielkiej Nocy 1943 r. sąsiedzi zaczęli jednak podejrzewać, że Nina jest Żydówką. Latawcowie robili wszystko, żeby dziewczynka przebywała w domu jak najrzadziej. Zaczęła się dwumiesięczna wędrówka. Rano – po krakowskich kościołach z polską mamą, a po godz. 15.00 spacery po cmentarzu Rakowickim z polskim tatą. Jednak sąsiedzi nie zgadzali się nawet na nocowanie dziecka w domu. Przez sześć tygodni Nina mieszkała więc w komórce na narzędzia, na balkonie u Niemca, który był szefem Tadeusza Latawca na poczcie. Było to możliwe tylko dlatego, że Niemiec był na urlopie, a Tadeusz Latawiec obiecał, że będzie podlewał jego kwiaty.

W końcu Latawcowie zdobyli dla Niny świadectwo urodzenia niejakiej Janiny Baran, która chorowała na polio. Ścięli więc Ninie warkocz, założyli okulary, a z mioteł zrobili kule. Z tak odmienioną Niną, Józefa wyprowadziła się do Borku Fałęckiego. Niestety najście polskiego policjanta, który przystawił Ninie pistolet do głowy zdemaskowało dziewczynkę. Nina pod wpływem strachu zapomniała o swoim rzekomym paraliżu. Policjant w ramach łapówki za dochowanie sekretu dostał srebrnego lisa i srebrną paterę.

Latawcowie za wszelką cenę starali się uratować Ninie życie. W Radzie Głównej Opiekuńczej Józefa otrzymała adres internatu prowadzonego przez ss. Felicjanki w Klasztorze Benedyktynek w Staniątkach i tam postanowiła ukryć dziewczynkę. W drodze do Staniątek, ochrzciła ją w kościele oo. Misjonarzy przy ulicy Stradomskiej. Pewnie gdyby nie prośba Niny o przyjęcie „prawdziwego” chrztu zakonnice nigdy nie dowiedziałyby się o jej żydowskim pochodzeniu. Nina, została więc ponownie ochrzczona i 24 IV 1944 r. przystąpiła do I komunii świętej. Pomagała siostrom w opiece nad ludźmi obłożnie chorymi z domu starców i sierotom, przywiezionymi do Staniątek po powstaniu warszawskim. Przebywała w Staniątkach do grudnia 1944 r., a potem razem z ss. Felicjankami, którym Niemcy oddali dom zakonny, wróciła do Krakowa.

19 I 1945 r. Tadeusz Latawiec uregulował klasztorowi wszystkie należności za naukę i utrzymanie Niny i zabrał ją do domu przy Al. Słowackiego. Po sześciu miesiącach wróciła także Sara Leiman, która przeszła przez 3 obozy koncentracyjne: w Płaszowie, w Skarżysku Kamiennej i Hasag-Leipzing, a także marsz śmierci. Jej pojawienie się wywołało rywalizację między dwiema matkami: żydowską – rodzoną, która podjęła heroiczną decyzję oddania swojego dziecka obcej kobiecie i polską, która ryzykując życiem przygarnęła żydowskie dziecko. Sara wprowadziła się do Latawców i podjęła pracę w kuchni w żydowskim komitecie w Krakowie. Pozwoliła córce być gorliwą chrześcijanką i uczęszczać do katolickiej szkoły, przy ul. Pędzichów 16. W grudniu 1946 r. po sześciu latach na Syberii i w Uzbekistanie wrócili do domu także Dawid i Ryszard Leimanowie. Zamieszkali piętro niżej, z Sarą, ale bez Niny, która została z Latawcami, bo nie chciała „wracać do Żydów”. Wojny nie przeżył jej młodszy brat, Aleksander, który ukrywał się na aryjskich papierach, ale został złapany i aresztowany w Kielcach, a następnie przewieziony do KL Auschwitz i 22 II 1943 r. zamordowany.

W 1949 r. Leimanowie wyjechali do Izraela. Janina wyszła za mąż za Emanuela Eckera, Lwowianina, byłego żołnierza 2 korpusu WP gen. Władysława Andersa. Przez wiele lat pracowała na wysokim stanowisku w liniach lotniczych Izraela EL-AL. Po przejściu na emeryturę, działała jako woluntariuszka m. in. w Muzeum Diaspory, w oddziale Instytutu Yad Vashem w Tel Awiwie. Niosła też pomoc ludziom starszym i chorym podczas konfliktów zbrojnych Izraela.

Po 30 latach, w 1979 r., przyjechała do Polski, w odwiedziny do swojej polskiej matki. W tym czasie jej przybrany ojciec, Tadeusz, już nie żył. Wcześniejszy przyjazd nie był możliwy, ze względu na brak stosunków dyplomatycznych PRL i Izraela.

Od kilkunastu lat Janina Ecker towarzyszy młodzieży żydowskiej, w podróżach do Polski i Krakowa, dając świadectwo bohaterstwa swoich polskich rodziców.
14 XI 1985 r. zabiegi Janiny Ecker o przyznanie Latawcom medalu Sprawiedliwi wśród Narodów Świata przez Instytut Yad Vashem, zostały zakończone sukcesem. Ponieważ jednak komunistyczne władze nie wyraziły zgody na wyjazd Józefy Latawiec do Izraela, drzewko w Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie, Janina posadziła sama, w imieniu swoich polskich rodziców.

Janina Ecker była dwukrotnie zamężna. Ma trzy córki, pięciu wnuków, wnuczkę i prawnuczkę.